Czy o filmie powinniśmy uczyć się w szkole?

Nie jest największym odkryciem stwierdzenie, że polski system edukacji nie do końca radzi sobie z następującym postępem i zachodzącymi w świecie zmianami. Długo można by wyliczać przykłady tego, jak bardzo polska szkoła oderwana jest od rzeczywistości, w której żyją jej uczniowie. Jeśli jednak miałbym wskazać największy z grzechów polskiego szkolnictwa, to wybór bez wątpienia padłby na nauczanie rzeczy niepotrzebnych, archaicznych i przestarzałych przy jednoczesnym przemilczeniu spraw naprawdę dla młodych ludzi istotnych.
    Problem edukacji audiowizualnej to jeden z przykładów tego, jak zacofana jest rodzima szkoła. Jak to możliwe, że w XXI wieku film, będący nieodłącznym elementem życia każdej i każdego z nas, w systemie edukacji zajmuje miejsce jedynie potencjalnej pomocy naukowej? Czy powinno istnieć obowiązkowe kształcenie filmowe? 

Zgodnie z badaniem firmy Redbox, zajmującej się wypożyczaniem filmów, w ciągu życia przeciętny Amerykanin obejrzy około pięciu tysięcy filmów, przy średnio siedmiu oglądanych produkcjach miesięcznie. Amerykański Ośrodek Badawczy Pew oszacował z kolei, że obywatel USA czyta około dwunastu książek rocznie. Nietrudno obliczyć, że po materiały audiowizualne sięga się w Stanach Zjednoczonych aż siedem razy częściej. Z pewnym marginesem błędu przyjąć można, że w Polsce sytuacja wygląda bardzo podobnie.
    Czytelnictwo od lat przegrywa z oglądaniem filmów. Czy jest to tendencja negatywna? Niekoniecznie – zarówno kino, jak i literatura są wytworami kultury, mogącymi nieść za sobą liczne walory artystyczne i edukacyjne. Obraz jest ponadto obecnie dużo przystępniejszy dla odbiorców niż tekst. Czy tego chcemy, czy nie, młodzi będą chętniej korzystać z dzieł kinematografii niż literatury. Edukacja powinna za tym nadążyć, choćby po to, by pokazywać kolejnym pokoleniom, jak korzystać z materiałów w sposób wartościowy. Film może być przecież środkiem edukacyjnym. 

    Współczesny świat to świat audiowizualny. Zwłaszcza młodzi ludzie zdają się być w nim zanurzeni. Dlatego edukacja filmowa, czy szerzej – audiowizualna, wydaje się szczególnie istotna. Młodzi ludzie często komunikują się za pomocą tekstów audiowizualnych, więc powinni mieć możliwość uczenia się, jak te teksty tworzyć i interpretować – taki komentarz o edukacji filmowej otrzymałem od Centralnego Gabinetu Edukacji Filmowej, instytucji zajmującej się już od 1985 roku łączeniem edukacji z kulturą i sztuką (zwłaszcza tą audiowizualną). Film może stanowić wdzięczne i uniwersalne narzędzie, które w różnych formach znajdzie zastosowanie na wielu płaszczyznach pracy szkoły – jako element programu profilaktyczno-wychowawczego, jako ilustracja konkretnych zagadnień omawianych na różnych przedmiotach, czy wreszcie jako samoistny tekst kultury, który można analizować, interpretować i samodzielnie tworzyć– mówi z kolei Agata Sotomska, szefowa działu edukacji Filmoteki Narodowej-Instytutu Audiowizualnego. 

Jasnym jest, że materiały video są obecnie dla młodych ludzi najczęstszym źródłem czerpania wiedzy. Oczywiste jest też, że żyjemy w świecie obrazkowym, w którym wielką rolę odgrywają krótkie materiały audiowizualne, często nawet nieutożsamiane z filmem w jego tradycyjnym rozumieniu. Nie ma więc wątpliwości, że rozsądne korzystanie z tego typu treści jest jedną z najbardziej potrzebnych umiejętności. Jak obecnie wygląda kształcenie filmowe w polskiej szkole? 

Edukacjo filmowa, gdzie jesteś?

Film wykorzystywany jest współcześnie głównie jako pomoc naukowa. Niewiele uwagi przykłada się do samego języka filmowego – najważniejsza jest treść materiału i jego walor edukacyjny. Teksty audiowizualne są do pewnego stopnia obecne w podstawach programowych, a nauczyciele korzystają z nich w różny sposób (często są one jedynie ilustracją pewnych treści, rzadziej służą edukowaniu wprost o filmie czy innych mediach) – twierdzi CGEF. Trudno jest mówić w tym przypadku o nauce – dzieła są wykorzystywane jedynie jako narzędzie. Jest to o tyle problematyczne, że w zasadzie daje uczniom niewiele wiedzy na temat kompetencji potrzebnych współcześnie.  

Nauczycieli zajmujących się wprost edukacją filmową jest niewiele. Jednym z nich jest Wojciech Jastrzębski, anglista z III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej w Lublinie. Jak większość nauczycieli, którzy obecnie zajmują się edukacją filmową w szkołach, realizuję ją w całości poza przydzielonym planem lekcji i zupełnie nieodpłatnie. Na moich lekcjach języka angielskiego od zawsze pojawiały się fragmenty filmów brytyjskich czy amerykańskich w oryginale  jako przykłady użycia struktur gramatyczno-leksykalnych lub obyczajów ludzi z tych krajów. Jednak nawet te fragmenty były często podstawą do szerszych rozmów o filmie z uczniami, którzy podobnie do mnie byli kinomanami. Gdy okazało się, że jest w szkole grupka osób zainteresowana nie tylko rozmowami o filmie, ale ich tworzeniem, powstało najpierw nieformalne, a potem już bardziej regularne kółko filmowe – opowiada i dodaje:

 W 2011 roku wyszedłem z inicjatywą organizacji wojewódzkiego konkursu filmowego dla młodzieży UFF (Unia Film Festival), który od roku 2018 jest już wydarzeniem ogólnopolskim. W ramach tej imprezy miałem okazję zaprosić wielu gości do prowadzenia warsztatów dla uczniów ze szkół lubelskich czy ostatnio – z całego kraju. Ponadto, dzięki studiom praktycznej edukacji filmowej w Warszawskiej Szkole Filmowej czy warsztatom Letniej Akademii Nowe Horyzonty, nawiązałem liczne kontakty z nauczycielami i edukatorami filmowymi z całej Polski. Od kilku lat moi uczniowie mieli szansę brać udział w warsztatach w Warszawskiej Szkole Filmowej, Festiwalu Filmoteki Szkolnej, a także w wielu festiwalach filmów młodzieżowych, na których ze swoimi etiudami zdobywali liczne laury. Traktuję pracę z uczniami za wielki przywilej – szansę obserwowania ciekawych procesów myślowych czy kreatywnych, prowadzenia z nimi niebanalnych rozmów, wreszcie zapoznawania się z ich przenikliwymi pracami czy oryginalnymi utworami. Wiedza o filmie, zarówno od strony historycznej, jak i teoretycznej przekazywana jest więc w szkołach dzięki nauczycielom-pasjonatom, którzy swoje doświadczenia przekazać chcą uczniom, choć często brakuje do tego przestrzeni instytucjonalnej. Istnieją jednak docelowo organy zajmujące się edukacją filmową. 

Jednym z nich jest Filmoteka Narodowa-Instytut Audiowizualny (FINA). Organizacja powstała w wyniku połączenia Filmoteki Narodowej i Narodowego Instytutu Audiowizualnego 1 marca 2017 roku. Oprócz kształcenia, jej zadaniami są m.in. ochrona polskiego dorobku filmowego (rekonstrukcja cyfrowa, digitalizacja itp.) czy współtworzenie filmów i programów (w tym także edukacyjnych). FINA od początku 2009 roku realizuje również projekt o nazwie „Filmoteka Szkolna”.
   
Filmoteka Szkolna to projekt, który ma charakter systemowy, tzn. jest dostępny bezpłatnie dla wszystkich szkół w kraju umożliwiając tym samym prowadzenie powszechnej edukacji filmowej. Program skierowany jest do szerokiego grona odbiorców – od uczniów najmłodszych klas szkół podstawowych po uczniów ostatnich klas szkół średnich.  Od samego początku Filmoteka Szkolna pomaga uczniom i nauczycielom dając im bezpłatny dostęp do polskich filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych (początkowo w formie pakietu dvd, w którym znalazło się 55 filmów, następnie udostępniając te i kilkadziesiąt kolejnych tytułów poprzez stronę www.filmotekaszkolna.pl) oraz towarzyszących im opracowań dydaktycznych i materiałów kontekstowych pokazujących, jak z filmem pracować w szkole na zajęciach lekcyjnych i pozalekcyjnych – opowiada Agata Sotomska z FINY, która pełni także funkcję kierowniczki edukacji filmowej w Filmotece Szkolnej. W ramach programu odbywa się także wiele warsztatów i zajęć. Ważnymi odbiorcami naszych działań są też nauczyciele – bo to od nich w dużej mierze zależy to, jak często i w jakim kontekście film zagości na lekcjach. Dlatego w dużym stopniu stawiamy na różne formy doskonalenia zawodowego nauczycieli.  Formy pomocy, którą oferuje Filmoteka Szkolna, rozwijały się na przestrzeni lat podążając za potrzebami odbiorców programu, ale zachowując przy tym swój spójny charakter.

Poza programem Filmoteki Szkolnej, Filmoteka Narodowa organizuje także Olimpiadę Wiedzy o Filmie i Komunikacji Społecznej, której pierwsza edycja odbyła się w roku szkolnym 2015/2016, czy konkursu Skrytykuj.pl, odbywającego się w latach 2013-2021. W obu przypadkach uczniowie mogą sprawdzić się zarówno na płaszczyźnie teoretycznej (testy wiedzy), jak i praktycznej (przeprowadzanie wywiadów z ludźmi kina, pisanie recenzji). Warto też wspomnieć, że poza programami skierowanymi stricte do szkół, prowadzimy także Akademię Polskiego Filmu, czyli zajęcia na poziomie akademickim, oraz wydajemy internetowy kwartalnik „Pleograf”, który jest jedynym czasopismem naukowym na rynku poświęconym wyłącznie kinu polskiemu. Edukację filmową traktujemy zatem szeroko, starając się przy tym dotrzeć do uczniów i nauczycieli, studentów, miłośników polskiej kinematografii, badaczy – dodaje Agata Sotomska. 

Mimo tych starań film nadal pełni dość marginalną rolę w szkolnictwie, choć w życiu, zarówno społecznym, jak i jednostkowym zajmuje zdecydowanie miejsce kluczowe. Problemem, jak często w takich przypadkach, jest system, który nie przewiduje miejsca na kształcenie kreatywne. Może więc rozwiązaniem byłoby wprowadzenie edukacji filmowej jako oddzielnego przedmiotu szkolnego? 

Edukacja filmowa – przedmiot obowiązkowy?

Biorąc pod uwagę, że nastolatek czyta przeciętnie najwyżej kilka książek rocznie (a spędza kilka godzin w tygodniu na lekcjach o literaturze), natomiast ogląda zapewne kilkadziesiąt filmów rocznie i nie ma szansy na pogłębienie wiedzy o tym medium praktycznie wcale, dla mnie wprowadzenie do szkół edukacji filmowej jest oczywistością – mówi Wojciech Jastrzębski – Zwłaszcza jeżeli zastanowimy się nad tym, ile rodzajów sztuki może składać się na dzieło filmowe – nie tylko sztuki wizualne (malarstwo, fotografia, rzeźba, architektura, scenografia), ale też dźwiękowe i sceniczne (muzyka, taniec, performance, etc.). Dałoby to więc okazję syntezy wiedzy o różnych rodzajach sztuk. Taki przedmiot mógłby być skoordynowany z podstawami programowymi z takich przedmiotów jak historia, wiedza o społeczeństwie, język polski, a nawet nauki przyrodnicze – biorąc pod uwagę tematykę, okoliczności powstania filmów czy języki, w których mówią ich bohaterowie, w zasadzie każdy szkolny przedmiot może być uzupełniony przykładami z utworów filmowych. Nieco odmienne zdanie ma na ten temat Centralny Gabinet Edukacji Filmowej: Istnieje potrzeba zwiększenia zakresu edukacji kulturalnej w szkołach w ogóle, bowiem w chwili obecnej poświęca się tym dziedzinom bardzo mało uwagi. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby sama edukacja filmowa mogła dziś zafunkcjonować w szkole jako osobny, a do tego obowiązkowy przedmiot. Mogłaby natomiast stać się istotnym elementem np. edukacji medialnej i funkcjonować w ramach takiego nieobowiązkowego przedmiotu. Rzeczywiście, lekcje obowiązkowe z wiedzy o treściach audiowizualnych, choć zdecydowanie potrzebne, w dzisiejszych realiach nie są możliwe do wprowadzenia.

    Trzeba tutaj zacząć od samego zacofania technicznego – jak prowadzić edukację audiowizualną, gdy znaczna część polskich szkół wciąż nie ma dostępu do stabilnej sieci internetowej, głośników czy projektorów? Dalej warto zwrócić uwagę na to, że tak ważny przedmiot zanikłby zapewne w natłoku przeładowanego obecnie programu innych, bardziej popularnych lekcji. Przy natężonym planie nie byłoby możliwości oglądania pełnometrażowych filmów w trakcie zajęć, nie mówiąc już o wyjściach do kina. Również fakt, że szeroko rozumiane kompetencje filmowe nie są weryfikowane podczas egzaminów, do których podchodzą uczniowie nie stawia edukacji filmowej w centrum zainteresowania nauczycieli – gdyby tak było, to czas na edukację filmową na pewno by się znalazł. – mówi Agata Sotomska. Wojciech Jastrzębski z kolei zwrócił uwagę na jeszcze inny problem, jakim jest sam system oceniania. Wiele jest w końcu raportów, które dowodzą, że bardziej zniechęca on uczniów niż motywuje ich do pogłębiania swojej wiedzy. Moja działalność pozaszkolna, gdzie nie mogę ukarać złą oceną, ani nagrodzić najlepszą, to czysta i płynna współpraca polegająca na wzajemnej wymianie wiedzy, doświadczeń i umiejętności między mną, a moimi uczniami. I tu rodzi się pytanie: gdyby musieli pisać kartkówki z „filmu” i oddawać na za tydzień skończone etiudy na ocenę – czy taka współpraca dalej miałaby szanse wyglądać podobnie?.

    Zwiększaniu roli kina w szkolnictwie nie pomagają też kolejne reformy, które wbrew postępowi ograniczają udział filmu w edukacji. Nowa podstawa programowa języka polskiego ograniczyła obecność filmu do zamkniętego katalogu konkretnych produkcji. W poprzedniej już na poziomie podstawowym nauczyciel miał zapoznać uczniów z wybranymi filmami z twórczości polskich reżyserów  (np.  Krzysztofa  Kieślowskiego,  Andrzeja  Munka,  Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego), a na poziomie rozszerzonym również z wybranymi  filmami z klasyki kinematografii światowej. – stwierdza z żalem Agata Sotomska.

    Czy jest więc jakaś nadzieja dla edukacji filmowej? Myślę, że tu, jak zwykle wszystko sprowadza się do decyzji rządzących. Jeżeli odgórnie nie zaczną się zmiany, nikt nie przeprowadzi ich samodzielnie. Znów, jak w przypadku wielu innych problemów polskiej edukacji, tracą kolejne pokolenia uczniów – konsumentów treści filmowych, do których przyswajania nie są odpowiednio wykształceni.    
    Warto pamiętać, że szeroko zakrojona edukacja filmowa – oglądanie, analizowanie i interpretowanie, tworzenie filmów – przyczynia się do rozwoju wielu kluczowych kompetencji niezbędnych do swobodnego funkcjonowania w otaczającej i ciągle zmieniającej się rzeczywistości XXI wieku – kończy Agata Sotomska. W obecnym systemie edukacji kompetencje te rozwijać jest trudno, a jeśli sytuacja ta się nie zmieni, coraz bardziej skomplikowanym będzie zrozumienie mechanizmów rządzącym naszym światem. Rzeczywistość wokół nas zmienia się w końcu w piorunującym tempie, a wraz z tym coraz mocniej zagłębiamy się w świat cyfrowy, w którym filmy (zarówno te kinowe, jak i po prostu internetowe) odgrywają niesłychanie ważną rolę. Trudno wymarzyć sobie lepsze przygotowanie do przyswajania takich form, niż rozsądna edukacja filmowa i medialna. Obecnie jednak jedyną szansą są tutaj (jak w przypadku wielu innych aspektów polskiego systemu szkolnictwa) nauczyciele, którzy dzięki swojej determinacji przekazują treści, których system uczniom nie zapewnia; a także organizacje tworzone przez takich samych pasjonatów. Żeby uzdrowić polską oświatę, musiałby zdarzyć się chyba cud – choć one podobno od czasu do czasu się zdarzają…